Rzemiosło i inne zawody

W latach minionych rzemiosło było bardzo rozwinięte w „Miasteczku”, czyli w Mrzygłodzie. Istniał tam cech rzemiosł różnych oraz garncarskich, który miał swój osobny cech ze względu na ilość garncarzy.

Przed II wojną światową w dzień targowy w Sanoku z produktami garncarskimi jechało do miasta kilkanaście furmanek z wyrobami garncarskimi.

Jeszcze przez II wojną światową, na Placu Świętego Michała, mieli swoje stanowiska Franciszek Krzanowski i pani Sokołowska, gdzie sprzedawano wyroby garncarskie. Handel wyrobami rzemieślniczymi wrastał w dni targów w Mrzygłodzie, których było 3 roku i trwały po tygodniu każdy.

W Dębnej dużych tradycji rzemiosła nie było, choć istniał młyn wodny w górnej części wsi, był tkacz, który tkał z nici lnianych, dostarczanych przez poszczególne gospodynie. Jeden z tkaczy był w domostwie, gdzie obecnie wybudowany jest Jan Wójcik. Szewstwem (za mojej pamięci) trudnił się Piotr Biega, zamieszkały w tzw. „starej szkole”, a wcześniej był szew w rodzinie Pogorzelców.

Zegarmistrzostwem zajmował się Jan Biega z „Poddolin”, który był tzw. „złotą rączką” od naprawiania przeróżnych rzeczy.

W Dębnej było dwa warsztaty stolarskie, w których najwięcej wykonywano prac kołodziejskich, czyli naprawy i wykonania części dowozów z kołami włącznie.

Jeden warsztat był w rodzinie Michałkowskich (z dołu), drugi prowadził W. Biega na tzw. „zagródkach”. Efektownie wyglądała tokarnia do wytaczania głowic, czyli piast kół.

Budowniczym – cieślą, był pradziadek prowadzącego naszą stronę, Ludwik Michałkowski, który posiadał cały zestaw narzędzi ciesielskich, jak np. topory, świdry. Trudnił się zarówno przygotowaniem drewna na budowę (obciosywanie), jak i budową domów, także takich obiektów jak Dom Ludowy, którego był głównym budowniczym.

Wykonywaniem tzw. „kiczek”, wykonywanych ze słomy żytniej, młóconej cepem, do pokrywania strzech słomianych, zajmował się Karol Lenart, który także kierował wykonaniem pokrycia dachów.

Pan Kluk był piekarzem z bardzo dużą praktyk nabytą przez II wojną światową w piekarniach, prowadzonych przez Żydów w Dukli. Na rencie w latach ’60 pracował w piekarni w Sanoku i często wracając z pracy częstował nas bułeczkami z piekarni. Był człowiekiem chromym, może po heinemedina, ale był człowiekiem bardzo wesołym, znał wiele anegdot i zwyczajów żydowskich.

Strzyżeniem włosów mężczyzn i chłopaków trudnili się Józef Kopiec i Stanisław Petryłka.

Były oczywiście kuźnie, gdzie podkuwano konie – liczba koni w Dębnej przewyższała ilość gospodarstw. W Kuźniach klepano lemiesze, trzusła i inne części do pługa, czy wozu konnego lub sań. W kuźni wykonywano tzw. „zęby do bron”, kiedyś drewnianych, a także części do uprzęży końskiej. Kuźni było 4-5, w tym dwie w rodzinie Paszkiewiczów, tyleż u Biegów i jedna i Pogorzelców. Był także warsztat ślusarski (u Biegów „pod skałą”), gdzie wykonywano spawanie gazowe, z niemieckiego zwane „szwajsowaniem”.

Często byłem w kuźni Piotra Paszkiewicza i jako chłopcy pomagaliśmy np. obsługiwać miech – urządzenie bardzo ważne do podsycania ognia. Jednak najbardziej „efektowne” dla chłopaków były kieraty dwukonne – urządzenia mechaniczne, bardzo pomocne przy pracach takich jak rżnięcie sieczki ze słomy, czy młóceniu zboża. Było ich w Dębnej 7-8, a straciły rację bytu po elektryfikacji wsi, czyli po 1963r.

Są to raczej czynności wykonywane przez poszczególne osoby, natomiast podstawą egzystencji była praca na roli. Przedstawię jeszcze trzy osoby, związane nazwiskiem z Dębną, a dwie pierwsze rodzinnie ze mną.

Stanisław Pogorzelec z Mrzygłodu był drogomistrzem. Praca jego polegała na odpowiednim utrzymaniu drogi Mrzygłód – most w Trepczy. Na długiej rękojeści miał umieszczony młotek do rozdrabniania kamieni, którymi pokrywał nierówności (wtedy żwirowej) drogi, wykaszał rowy przydrożne – był prawdziwym gospodarzem drogi.

Pan Łakus, zamieszkały także w Mrzygłodzie, był bardzo zdolnym rzeźbiarzem. Wykonywał ozdobne ramy obrazów, portretów, ale także wykonywał rzeźbione pojemniki na grzebienie, drewniane łyżki, czy solniczki. Krzyż drewniany z rzeźbą Chrystusa w kruchcie kościoła parafialnego jest jego dziełem.

Z kolei w Lisznej, na tzw. „resztówce” byłego dworu, ponad sto lat temu gospodarzył Jędrzej Biega na 66 ha ziemi. Był to Biega z tych bogatszych, jak w Dębnej nazywano nie tak dawno „kmiecie”, czyli bogaci gospodarze. Oczywiście, dotyczyło to czasu przeszłego, ale nazwa pozostała do dni dzisiejszych.

autor: Pa-Rysz