Życie na wsi i zwyczaje – Część 2 – Wiosna

Lody zazwyczaj szły nagle. Wtedy groźny był nawet potok Dębny, nie tylko San. Niektórzy z czerpakami (siatka na pałąkach i drągu), łowili przy brzegu Sanu ryby – była to jednak czynność nielegalna. San często wylewał, zagrożony był Mrzygłód ze względu na swoje położenie. Przyroda zaczynała się budzić, a wiosna była śliczna, jak wpierw kwitła tarnina, a później czereśnie na miedzach. Święta Wielkanocne zaczynały się święceniem pokarmów w szkole lub w domu ludowym. Dawniej święcono dużo więcej pokarmów, np. okolicznościową bułę dużą plecioną, tzw. „paschę” i wszystkie te pokarmy, które spożywano na świąteczne śniadanie. Rezurekcja o godzinie 6 w kościele parafialnym była bardzo uroczysta z feretronami (przenośne obrazy), jeden z nich niosły dziewczęta z Dębnej. Drugi dzień Świąt to śmigus-dyngus, czyli polewanie dziewcząt przez chłopców. Robiono sikawki z metalowych rurek ze stęporkiem drewnianym uszczelnianych pakułami – polewały wodą do 10 metrów.

Krowy tradycyjnie wyganiano początkiem maja, z około 30 domów goniono na wypas „w rzeki”, gdzie było duże pastwisko. Krowy wypasano także na obłazie, w załaziach, pod dolinami i pod wałem. Krowy pasły się razem, a pilnujący ich także przebywali w grupie; byli tam i lidzie starsi, a młodzież słuchała ich opowieści. Sam pamiętam opowieści nawet z I wojny światowej, a także i II. Większość czasu dzieci spędzały na zabawach takich jak: klipa (rodzaj palanta), w świnię (piłeczka, dołki jak w golfie), kopano piłkę, łowiono raki, którym odrywano szczypce i je pieczono, a raki puszczano do wody. Pieczono także ziemniaki, jabłka, chleb. Na prowizorycznych piecach i blachach smażono nawet bliny i gołąbki (grzyby). Zbierano borowiki i kozaki, które brano do domu. Często czytano książki, zazwyczaj lektury.

Bardzo uroczyście obchodzono Boże Ciało; procesja szła do czterech ołtarzy umieszczonych na rynku, a po procesji łamano gałązki z drzew przy ołtarzach i przynoszono do domu. Maj to czas śpiewania pieśni maryjnych, które śpiewano przy kapliczkach. Kapliczka przy skale była jakby opatrznościową (zjazd i wyjazd na skałę), a na polanie była postawiona przy ścieżce, którą pielgrzymi jeszcze w XIX wieku szli od strony Falejówki na Kalwarię Pacławską. Przy takich kapliczkach śpiewano, odpoczywano, posilano się, dołączały się także osoby do pielgrzymki.

Palenie sobótek w najkrótszy dzień w roku to tradycja odwieczna. Na Dębnej palono zazwyczaj trzy choinki; jedna z mniejszych, gdzie obecny cmentarz, druga na dole tzw. „wapnisk”, a największa była na obłazie. Niezastąpionym w okładaniu jałowców na sobótce był T. Pogorzelec (były sołtys). Zapaleniu sobótki towarzyszyły śpiewy, harmonia i poczęstunek. Jeszcze uroczyściej było przed II wojną światową, bo były urządzane także festyny.

Koniec roku szkolnego to już początek lata.

autor: Pa-Rysz